Kwestia dostosowania polskiego rolnictwa do członkostwa w UE


W Polsce około 1/3 ludności jest związane z rolnictwem lub mieszka na wsi. W strukturze rolnej dominują niewielkie (przeciętny areał wynosi ok. 6-7 ha), rodzinne gospodarstwa o zróżnicowanych uprawach. Mimo negatywnego wpływu planowej gospodarki PGRowskiej o silnym nawożeniu, użyciu ciężkich sprzętów i monokulturowych upraw, większość rolników jednak produkuje żywność nieporównywalnie zdrowszą niż w krajach UE, nie niszcząc przy tym w tak dużym stopniu środowiska naturalnego. Słabą zaś stroną polskiej wsi są zaniedbania w dziedzinie infrastruktury (wodociągi, linie telefoniczne, gazociągi, dobrej jakości drogi i komunikacja zbiorowa, systemy oczyszczania ścieków i utylizacji odpadów), oświaty, lecznictwa, kultury itp., będące pochodną nie tylko komunistycznego lekceważenia prowincji, lecz także ogólnoświatowego trendu wyzysku peryferii przez centrum. Na polskiej wsi nie istnieje rozbudowany system rolniczych organizacji doradczych i koordynujących, brak zaplecza technicznego pomocnego przy przetwórstwie i przechowywaniu płodów rolnych. W chwili obecnej sytuacja ekonomiczna i społeczna polskiej wsi i rolnictwa jest bardzo ciężka. Uprawa roli i hodowla zapewniają niskie dochody, coraz bardziej zwiększa się skala bezrobocia jawnego i ukrytego, wieś wyludnia się (młodzi ludzie nie widząc perspektyw opuszczają rodzinne strony w poszukiwaniu pracy), narażona jest na ekspansję patologii społecznych, mieszkańcy prowincji podlegają trwałej marginalizacji i pozbawieni są dostępu do wielu zdobyczy i uprawnień przysługujących mieszkańcom miast. Trzeba przy tym podkreślić, że w Polsce nie jest możliwa sytuacja, w której opuszczający wieś znajdą przyzwoitą pracę i dobre warunki socjalno-bytowe w mieście. Przy panującym w naszym kraju bezrobociu możliwy jest co najwyżej w takim przypadku scenariusz rodem z Trzeciego Świata, czyli gwałtowny rozrost miast nabierających coraz bardziej patologicznego charakteru (slumsy, bezdomni, przestępczość etc.) oraz postępująca koncentracja własności na terenach wiejskich w rękach wielkich posiadaczy i zamiana dzisiejszych rolników w rolnych najemników. W takiej dramatycznej sytuacji protesty polskich rolników nie powinny nas dziwić. Fałszywe są jednak zarzuty, że polski rolnik produkuje drogo i nieefektywnie i dlatego nie jest w stanie konkurować z wyrobami unijnymi. W krajach UE bowiem cena płodów rolnych jest sztucznie zaniżana o około 30-50%. Jednak dotacje i subwencje nie dadzą pożądanego efektu, gdyż uderzą przede wszystkim w miejskiego konsumenta. Również pomysł szczelnego zamknięcia polskich granic nie jest dobry, gdyż Polski nie stać na dotacje równe unijnym. Należy zatem szukać innego rozwiązania.
Natomiast w perspektywie potencjalnego akcesu do UE polskie rolnictwo czekają olbrzymie i niekorzystne zmiany. Wynika to z tego, iż w UE rolnictwo funkcjonuje i produkuje na potrzeby wielkich multikorporacji, ich globalnej ekonomii, struktury strat i zysków. Nastąpi zatem zamiana gospodarstw rolnych w wielkie farmy-fabryki nastawione głównie na eksport taniej żywności jak w krajach Trzeciego Świata. Nastąpi przy tym obniżenie jakości produktów rolnych, liczyć się będzie bowiem ilość a nie jakość, co odbije się na pogorszeniu zdrowia konsumentów. W uprawie będzie dominowało kilka gatunków, na które będzie zapotrzebowanie za granicą, które będą miały krótki okres wegetacji, będą odporne na długie przechowywanie i daleki transport. Odbędzie się to kosztem wyeliminowania pozostałych gatunków upraw, co jest zaprzeczeniem bioróżnorodności występującej w przyrodzie. Rolnictwo będzie bardziej zchemizowane, nastąpi zatrucie i wyjałowienie gleby na skutek stosowania ogromnych ilości nawozów i ciężkiego sprzętu. Będzie się tak działo, gdyż ogromne uprawy są podatne na ataki chorób i szkodników. Dojdzie do tego, iż większość rolników będzie musiała sprzedać swoje niewielkie gospodarstwa lub uzależnić się kredytami od banków. W dodatku większość zysków z produkcji rolnej nie zostanie na wsi, lecz trafi do właścicieli wielkich koncernów przetwórczych i dystrybucyjnych. Zamiast właścicielem polski rolnik zostanie pracownikiem najemnym.
Alternatywą umożliwiającą rozwój polskiej wsi, przy jednoczesnym zachowaniu istniejącej na niej struktury własności, kondycji kulturowej i ekologicznej, wydaje się być promocja rolnictwa ekologicznego i samoorganizacji społecznej. Produkcja zdrowej, nieskażonej żywności, na którą - jak już wspominaliśmy - stale rośnie popyt w krajach wysokorozwiniętych, stwarza ogromne możliwości dla polskich rolników. Polska wieś i jej struktura upraw są wręcz idealnie przystosowane do produkcji ekologicznej. Drobne gospodarstwa rolne o zróżnicowanych uprawach znakomicie nadają się do wytwarzania zdrowej żywności, który to rodzaj produkcji, ze względu na większe zaangażowanie pracy ludzkiej, jest w dodatku bardziej korzystny w procesie likwidacji bezrobocia i zapewnienia dochodów jak najszerszym warstwom ludności. Dodatkowym atutem polskiej wsi są jej walory krajobrazowe, gdyż - na skutek "zacofania" i nie wprowadzenia na wielką skalę upraw monokulturowych - zachowana została w dużej mierze różnorodność biologiczna obszarów wiejskich. Stwarza to dodatkowe możliwości zarobku na agroturystyce w gospodarstwach ekologicznych, która również staje się coraz popularniejszą formą wypoczynku. Produkcja żywności, organizowanie wypoczynku, drobna działalność rzemieślnicza i kulturalna, zatrudnienie w przetwórstwie, dystrybucji i handlu zdrową żywnością mogą okazać się siłą napędową rozwoju wsi bez zatracania jej walorów kulturowych i ekologicznych, przy zachowaniu dotychczasowej struktury własności (drobna własność zamiast kapitalistycznej koncentracji i zamianie rolników w pracowników najemnych).
Aby jednak te zmiany mogły się dokonać potrzebna jest konkretna siła społeczna. Należałoby priorytetowo traktować spółdzielczość, kooperatywy rolnicze, przy jednoczesnych działaniach na rzecz promocji zdrowej żywności w kraju i za granicą, agroturystyki, dbałości o rozwój infrastruktury wiejskiej i podniesienia jakości życia oraz postulowanie sprawiedliwego podziału zysków między prowincję a centrum.
W takiej zaś sytuacji zarówno nasza jak i polskich rolników głęboka nieufność i niechęć wobec UE nie powinna dziwić, gdyż w przypadku ewentualnego akcesu polscy rolnicy nie odniosą z tego żadnej wymiernej korzyści.